Tematem obecnej edycji jest opowieść. Przyznam że pisanie tego typu tekstów nie jest moją mocną stroną i dlatego posiłkując się mechaniką Warheim FS przeprowadziłem szybką rozgrywkę sam ze sobą, w której pewien champion Khorna przemierza zgliszcza miasta w poszukiwaniu godnego przeciwnika i oczywiście łupów. No to jedziemy:
Skarg Ogrzoręki przemierzał ruiny tego przeklętego miasta od kilku dni Mimo tego że bitwa zakończyła się dawno temu wszędzie wciąż wybuchały spontaniczne walki między niedobitkami. Wiele budynków wciąż płonęło, a słupy gęstego, duszącego dymu unosiły się ku niebu przesłaniając słońce. Jak zwykle w takich okolicznościach, wokoło pojawiło się mnóstwo awanturników, złodziei i szumowin gotowych plądrować, zabijać i gwałcić i to właśnie o nich chodziło Skargowi. Skarg czuł, że oczy Jedynego odwróciły się od niego i że musi znaleźć godnego przeciwnika, którego pokonanie pozwoli mu wrócić do łask Khorne'a. Ku niezadowoleniu czempiona do tej pory trafiał jedynie na słabeuszy, których zgładzenie z pewnością nie przyniosło mu chwały. Wojownik czuł jednak, że w okolicy jest jeszcze ktoś inny, ktoś kto równie mocno jak on szuka chwalebnej walki. Musiał go znaleźć.
Przemierzając kolejny niemalże zrównany z ziemią kwartał zabudowy Skarg usłyszał dziwne zawodzenie. Zacisnął mocno dłoń na toporze i podniósł tarczę gotowy na spotkanie z nieznanym przeciwnikiem. Pod zrujnowanymi arkadami z mgły wyłaniały się powłóczące postacie, wydając z siebie nieludzkie dźwięki. Skarg naliczył siedmiu nieumarłych, za mało żeby stanowili dla niego wystarczające wyzwanie. Wojownik zaszarżował na grupę, a jego ogromny topór raz za razem rozrywał gnijące ciała, łamał kości i rozłupywał czaszki. Po kilku chwilach było już po wszystkim a pragnienie krwi wojownika stało się jeszcze większe. Skarg przyjrzał się truchłom i stwierdził, że musiały zostać wskrzeszone niedawno, większość nie zdążyła jeszcze zacząć gnić. To mogło oznaczać tylko jedno, w okolicy przebywał nekromanta. Dla Skarga wszyscy parający się magią byli słabeuszami, zabicie go nie przyniosłoby mu wyczekiwanego splendoru i postanowił ruszyć dalej w głąb zabudowań.
Po kilkudziesięciu metrach marszu zobaczył coś co utwierdziło go w przekonaniu, że zmierza w dobrym kierunku. Olbrzymi ociekający śluzem obelisk górujący nad ruinami z pewnością powstał w tym miejscu za sprawą demonicznej magii samego Nurgla, a to oznaczało, że gdzieś w pobliżu musi być czempion tego plugawego boga. Na samą myśl o walce serce Skarga zaczynało szybciej bić, nie mógł się już doczekać konfrontacji.
Żądny krwi Skarg ruszył dalej, wiedział że jest już blisko, z każdym krokiem czuł coraz bardziej zapach gnijącego mięsa i charakterystyczną woń choroby. Po kolejnych kilku krokach dostrzegł wśród dymu tego kogo szukał. Na przeciw niego bez ruchu stał potężnej postury wojownik odziany w zbroję płytową. Jedna z jego dłoni była mocno zdeformowana, jej palce wyglądały jak długie macki zaciskające się mocno na drzewcu dwuręcznej broni. Było coś niepokojącego w tym wojowniku, w ciemnych wizurach jego hełmu nie było widać życia, jakby płytową zbroję wypełniała jakaś bezkształtna masa, a nie żywa istota. W tym momencie jednak nic już nie mogło powstrzymać ani przestraszyć czempiona Khorna. "Krew dla boga krwi!" wykrzyknął rzucając się do walki. Po kilku uderzeniach oczywiste było, że to nie będzie łatwa walka dla Ogrzorękiego. Jego przecwinik wykazywał się nadzwyczajną zręcznością, raz za razem unikając ciosów topora, jednocześnie wyprowadzając co chwila uderzenia swą dwuręczną bronią. Jedno z takich uderzeń przebiło się przez pancerz wojownika, głęboko go raniąc. Skarg nie czuł bólu, jedynie wściekłość i coraz większą żądzę krwi, która sprawiła że zaczął walczyć jeszcze zacieklej. Pomimo zasypania wroga gradem ciosów czempion nie mógł przebić swym toporem jego pancerza, każdy cios odbijał się od jego masywnej zbroi. Skarg wiedział, że musi znaleźć słaby punkt pancerza.
W pewnym momencie czempion Nurgla podniósł swój topór wysoko nad głową, odsłaniając tym samym bok, na którym zbroja była wyraźnie słabsza. Wykorzystując ten moment Skarg wyprowadził poziomo cios toporem, który głęboko wbił się w zbroję poplecznika Nurgla raniąc go. Z rany pociekła gęsta prawie czarna krew, ale nawet w tym momencie z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Czempion Khorne'a wiedział, że musi wykorzystać ten moment. Unikając kolejnego ciosu odepchnął przeciwnika tarczą, by następnie odbijając się mocno od ziemi doskoczyć do niego i powalić potężnym uderzeniem, które niemalże odcięło mu rękę.
Czempion Nurgla leżał bezwładnie na ziemi nie wydając z siebie żadnego dźwięku, ale z pewnością jeszcze żył. Skarg zbliżył się do i wykrzyczał "KREW DLA BOGA KRWI, CZASZKI DLA TRONU CZASZEK!", by następnie zakończyć jego nędzny żywot. W tej chwili poczuł jak pod jego hełmem pęka skóra na czole a do oczu zaczęła napływać ciepła krew. Nie miał wątpliwości, to sam Khorne obdarzył go swoim stygmatem, tym samym błogosławiąc go. Skarg wiedział, że bóg krwi będzie mu się teraz uważniej przyglądał i nie miał zamiaru go zawieść, po opatrzeniu rany ruszył natychmiast w poszukiwaniu kolejnego przeciwnika, ale to już opowieść na inną okazję.
Gdy wojownik podszedł bliżej jego oczom ukazało się dwoje zwierzoludzi, którzy na widok czempiona rzucili się w jego stronę, przeraźliwie rycząc. Wojownik spotykał już podczas swoich wypraw zwierzoludzi, ale coś takiego widział po raz pierwszy. Ich ciała były pokryte bliznami, krostami i sączącymi się ranami, a futro miało nienaturalny kolor. Dodatkowo unosiła się wokół nich chmara much i innych owadów, które właziły w szczeliny pancerza gryząc ciało. Skarg wiedział, że kozoludzie są zwinni i szybcy, ale ich ogromne dwuręczne topory są ciężkie i nieporęczne i właśnie to zamierzał wykorzystać, zasypując ich gradem ciosów zanim zdążą zareagować. Walka była bardzo zaciekła, żaden z jego przeciwników mimo ran nie zamierzał odpuścić zadając cios za ciosem. Skarg miał coraz większe problemy z parowaniem uderzeń i kilka razy ratował go jedynie jego ciężki pancerz w krwistoczerwonym kolorze. Po długiej i zaciętej wymianie ciosów czempion ogłuszył jednego ze zwierzoludzi, a drugiego skrócił o głowę swoim toporem. "To była dobra walka" pomyślał dobijając nieprzytomnego zwierzoczłeka.