Games:

środa, 5 października 2016

Relacja z pierwszego Turnieju o Puchar Dolnego Śląska

Po długim okresie przerwy od latania w dwuwymiarowym kosmosie, postanowiłem wrócić do regularnego grania w X-winga i dlatego zapisałem się na pierwszy z serii turniejów o Puchar Dolnego Sląska. Turniej odbył się 01.10.2016 w Alei bielany, a zorganizowany był przez kluby Space Cake Crew i The Gamblers, przy ogromnym wsparciu Alei Bielany i lokalnego sklepu Mag Planszowy. Organizacyjnie wszystko było na naprawdę wysokim poziomie. Miejsca dużo, teren turnieju odgrodzony taśmami od od reszty świata, wokół chodziła ochrona, czas do końca rundy wyświetlany na dużym telewizorze, osobny sędzia (nie jeden z graczy jak to zwykle bywa), żadnych opóźnień, a do tego wszystkiego masa nagród i to nie tylko za wyniki. Przed turniejem myślałem, że granie centrum handlowym to niezbyt dobry pomysł, ale okazało się że wręcz przeciwnie. Wokół stołów przewijała się masa osób, z których większość była bardzo zainteresowana tym co się na nich dzieje, a mimo to nikt nie przeszkadzał nam w grze (czerwone taśmy i ochrona robiły swoje). Eventy takie jak ten promują to hobby w najlepszy możliwy sposób, poprzez docieranie do bardzo dużego grona potencjalnych odbiorców, którzy na miejscu od razu mogą nauczyć się grać i kupić starter. Z tego co widziałem to przez stoisko Maga Planszowego, gdzie można było zagrać intro przewinęło się sporo osób, w naprawdę różnym wieku.



Stoiska Maga Planszowego



Nagrody

W X'a nie grałem tak długo, że nie miałem pojęcia jak bardzo zmieniła się meta i co w niej teraz króluje. Dodatkowo jak wiadomo podczas dłuższych przerw wychodzi się z wprawy i bardzo mocno to odczułem podczas grania, mimo że przed samym turniejem miałem okazję rozegrać kilka gier na rozruszanie. Do rozpiski wrzuciłem to co miałem kiedyś całkiem nieźle oblatane, czyli Turbo Dasha, ale z Kananem Jarrusem zamiast Kyle Katarn'a jak zwykle i Ghosta, którym latałem sporo tuż przed przerwą.

Rozpiska wyszła taka: 
Lothal Rebel + Fire-Control System + Dorsal Turret + Chopper + Hera Syndulla + Tactical Jammer
Dash Rendar + Push the Limit + Heavy Laser Cannon + Kanan Jarrus + Outrider + Engine Upgrade
(100)

A wyglądała tak:


Do tego wziąłem trzy chmury Debris zamiast asteroid, bo Dash może po nich bez konsekwencji latać, a Ghosta to i tak średnio obchodzi. Starałem się w każdej grze ustawiać je ciasno i żeby zmuszać przeciwnika do lawirowania między nimi.

PIERWSZA RUNDA

Trafiłem na Alberta i nie był to pierwszy raz gdy gram z nim pierwszą grę na turnieju. Albert leciał dwoma K-wingami z TLT i bombami, co wydawało mi się całkiem niezłym jak dla mnie paringiem. Na początku raczej średnio poleciałem Ghostem, ale za to Dashem trzymałem się ciągle w zasięgu tylko jednego K-winga, przez co mój przeciwnik skupił się na Lothalu, a ja w tym czasie mogłem bez stresu latać Dashem biorąc prawie zawsze target lock i focus. Później Albert pomylił się dosłownie o 1mm i swoim Conner Netem nie trafił w mój statek, więc miałem z górki. Mimo to na koniec straciłem Ghosta, a zanim spadła Miranda Doni, zdążyła zjeść TLTkami pół Dasha. Ostatecznie 100-71 dla mnie

DRUGA RUNDA

Grałem z moim klubowym kolegą Marcinem, który leciał kanoniczną rozpiską z Lukiem Skywlakerem z R2-D2 i Hanem Solo z Chewbaccą. Ta rozpiska raczej średnio sobie ostatnio radzi,ale mimo to straciłem połowę punktów za oba statki. Luke'a udało mi się ściągnąć bardzo szybko, bo to na nim chciałem się na początek skupić, a dzięki jednemu manewrowi, udało mi się wylecieć mu z arca na dwie tury strzelania, których już nie przeżył. Z Hanem męczyłem się dłużej, i to on zadał mi najwięcej obrażeń. Gra skończyła się 100-50 dla mnie i była naprawdę przyjemna.

TRZECIA RUNDA
Nie pamiętam ksywki przeciwnika, ale leciał tym czego bałem się najbardziej czyli trzema defenderami na PS8. Chciałem ściągnąć chociaż jednego, ale spieprzyłem już w rozstawieniu i potem męczyłem się żeby pozycjonować Ghosta. Punkty Hulla z obu statków spadały bardzo szybko i gra skończyła się przegraną 0-100.  Jest nauczka na przyszłość.


CZWARTA RUNDA
Grałem ze Świetlikiem, który poleciał Mirandą Doni, Biggsem i Norą Wexley. ARC-170 to statek, z którym grałem po raz pierwszy i okazał się dużo ciekawszy niż myślałem, będę go musiał przetestować za niedługo. Plan na grę miałem niezły, ale słabo go wykonałem. Nie pomogło też wylądowanie Ghostem na ziemniaku w pierwszej turze strzelania, przez co przeciwnik go olał i wyładował wszystkim w Dasha. Ostatecznie udało mi się zestrzelić Biggsa i ściągnąć parę punktów z Nory i Mirki, niestety ich nie zabijając. Na koniec bardzo długo latałem Dashem i Ghostem, którzy obaj byli na ostatnim HP, aż w końcu Dash spadł od TLT, a Ghost dostał kryta za debris. Na koniec 29-100 dla Świetlika.

PIĄTA RUNDA
W piątej rundzie grałem z Boniakiem, który poleciał Lambdą z Palpatinem na pokładzie, Hrabiną Ryad i Vesserym. Wiedziałem po poprzedniej grze, że przebić defendera jest ciężko nawet z czterech kości, a z Palpim na stole będzie to prawie niemożliwe. Mój plan zakładał więc eliminację palpamobile jak najszybciej. Ghost poleciał prosto na pałę a Dash trzymał się trochę z tyłu. Lambda spadła chyba w trzeciej turze. Udał mi się potem całkiem nieźle przewidywać ruchy przeciwnika, raz zbumpowałem Vesserego, a później długo uciekałem z arca hrabiny, ale za mało wsadzałem obrażeń, w zamian dostając sporo. Katowałą mnie umiejętność Vesserego, która pozwalała mu na przerzut obrażeń za TL hrabiny. Ostatecznie skończyło się 33-100.


SZÓSTA RUNDA
Dawid-mój przeciwnik poleciał Contracted Scoutem i Asajj Ventress z nowej fali. Dawid wystawił swoje statki, w narożnikach, więc ja moje oba ustawiłem na wprost Scouta. Szybko poleciałem do przodu i równie szybko go ściągnąłem, w zamian dostając kilka buł na Ghosta. Z shadowcasterem męczyłem się dłużej przez sprytne combo: jeśli jestem w zasięgu 1-2 dostaje stres, a potem Shadowcster może go użyć do dodania evade do wyników na obronę. Przez to bardzo ostrożnie używałem Push The Limit. W końcowej fazie gry udało mi się wciągnąć przeciwnika w asteroidy, a później polecieć dosyć dziko i uciec mu z pola rażenia, co pozwoliło mi wygrać. W międzyczasie straciłem Ghosta, a Dashowi został cały hull i jedna tarcza. 100-42 dla mnie. To była chyba najfajniejsza gra tego dnia, a gdybym nie zapomniał o nagrodzie fair play, to nominowałbym do niej Dawida.

Ostatecznie 3 wygrane i 3 przegrane, więc średnio, ale nie da się wrócić do formy (nie żebym kiedykolwiek był jakimś dobrym graczem) bez dostania oklepu. Jest z czego wyciągać lekcje i wnioski na przyszłość.

Wszystkie rozpiski i wyniki turnieju można zobaczyć tutaj: XWing List Juggler.

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. To prawda, świetnie się bawiłem, mimo że 6 gier to trochę dużo :D

      Usuń
  2. Nie mam pojęcia o x-wingu poza tym, że musi być fajny jeśli są figurki i jest uniwersum SW. Za to bardzo podoba mi się pomysł organizacji turnieju w centrum handlowym - to najlepsza promocja hobby (a przy okazji biznesu organizatorów) i o ile tak jak pisałeś - jest dobra organizacja to widzę tu same plusy takiego rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Organizacja była lepsza niż na niejednym turnieju w sklepie. W ogóle turnieje X'a się pod tym względem wyróżniają na tle innych, często na większych imprezach jest np. livestream na Twitchu.

      Usuń
  3. Bardzo przyjemnie czytało mi się to sprawozdanie :) Sam pogrywam w X-Winga raz na miesiąc w domowym zaciszu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja casualowo traktuję inne systemy, a X-wing przez swoją mechanikę gdzie nie ma miejsca na nadinterpretacje świetnie się spisuje jako gra turniejowa (do grania w domu też jest fajny ofc). No i w końcu system gdzie każdy na turnieju ma pomalowane figurki i są same ładnee stoły :D

      Usuń
  4. Klawo jak cholera:) A gdzie to właściwie było, poza tym, że na Dolnym Śląsku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No było bardzo fajnie. Turniej odbył się w Alei Bielany na... wrocławskich Bielanach :D

      Usuń
    2. Pytam, bo nie jednym Bielanom na imię Bielany ;)

      Usuń