Gospodarzem tej edycji Figurkowego Karnawału Blogowego jest Gonzo, który prowadzi Black Grom Studio, a cała inicjatywa została zapoczątkowana przez Inkuba, który prowadzi Wojnę w Miniaturze.
W zasadzie przez większość mojego czasu w tym hobby, a będzie tego kilkanaście lat z drobnymi przerwami udało mi się uniknąć większych urazów cielesnych. Naturalnie było sporo zacięć, ukłuć i oparzeń (również chemicznych), ale żadnego z nich nie warto tu przytaczać, zwykły modelarski chleb powszedni. Po tych przygodach mam oczywiście kilka blizn, które przypominają o ostrożności i zasadach BHP (w tym jedną na paznokciu kciuka, który teraz w tym miejscu rośnie z charakterystycznym zgrubieniem). Oprócz tego na początku mojej malarskiej przygody, gdy używałem jeszcze farbek Revella, które trzeba było zmywać z pędzla rozpuszczalnikiem parę razy nawdychałem się oparów owego rozpuszczalnika co skutkowało dziwnymi zawrotami głowy i pewnego rodzaju "odlotem". Największe i najgorsze rany to jednak te, które hobby zostawiło na mojej dumie i portfelu. Wciąż pamiętam niektóre sromotnie przegrane gry, fatalnie pomalowane figurki i impulsywnie kupowane modele, przez co mój budżet mocno cierpiał.
To by było na tyle tego wpisu, chyba już łatwiej byłoby pomalować jakiś model :D
Czasem trzeba się pomęczyć ze słowem pisanem ;)
OdpowiedzUsuńJa tam nawet lubię sobie popisać, ale tym razem nie bardzo było o czym ;)
UsuńDziwne... kiedyś stałem cały dzień nad rozpuszczalnikiem i nic mi nie było. Być może dlatego, że było to na dworze?
OdpowiedzUsuńZ tym to różnie bywa, ma znajomych którzy kleju CA nie potrafią znieść, moim kryptonitem jest rozpuszczalnik :P
UsuńZawrotne chudnięcie portfela to chyba stała przypadłość w tym hobby ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety tak jest ;)
Usuń